Lokowanie przedszkola przy ruchliwym skrzyżowaniu nie jest dowodem ani rozsądku ani kompetencji. Tych dwóch cech po miejskiej władzy trudno się zresztą spodziewać.
Ruchliwa, miejska arteria to spaliny, hałas i… jak się okazało w przedświąteczną sobotę także ryzyko prawdziwej katastrofy. Skoro płot nie zatrzymał „osobówki”. to co mogłoby się zdarzyć, gdy tak samo uderzyła weń ciężarówka? Popatrzmy jak blisko od płotu jest plac zabaw, zastanówmy się, co by było, gdyby stało się to w pogodny dzień powszedni. Co by się stało z grupką bawiących się dzieci.
Przyznaj czytelniku, że robi się zimno.
Dodajmy, że przed otwarciem przedszkola przy płocie rosły krzewy, oczywiście zostały wycięte, by tym lepiej wyeksponować plac zabaw. Przedszkole bowiem w mieście rządzonym przez Beatą Klimek z towarzystwem służy nie tyle dzieciom, co propagandzie, dlatego też ma kłuć w oczy przy ruchliwej ulicy, a że przy okazji – jak widać – naraża się dzieci nie tylko na wdychanie spalin? Cóż, dzieci świetnie się nadają na wyborczą ulotkę. I wystarczy.
O tym czym się kończy stawianie przedszkoli w roli pomników zdarzyło nam się parę razy już napomknąć
Tutaj , Tutaj i Tutaj
Cóż, oni zawsze wszystko wiedzą lepiej