728 x 90

Patrząc na drzewa, nie widząc lasu

Patrząc na drzewa, nie widząc lasu

Daliśmy sobie wmówić, że problem smogu jest wyłącznie ogólnopolski. Za jakość powietrza w Ostrowie odpowiada prezydent, premier, minister, ale już na pewno nie lokalna władza.
Tak? Bo jest wręcz przeciwnie!
Klika prostych komunikatów ma uświadomić mieszkańcom Ostrowa, że ich lokalna władza tak naprawdę nie odpowiada za nic. Że pracowicie biedzi się nad licznymi projektami, co dokumentuje głównie płatnymi wyróżnieniami, a efekty jej pięcioletnich starań widzimy na wskaźnikach zanieczyszczeń, które dzień po dniu pokazują coraz bardziej wstrząsające dane.
Gdzie jesteśmy?

Debata o ostrowskim powietrzu jest w ślepym zaułku, bo nie dotyka ani przez chwilę tego co można zrobić tutaj. Na poziomie lokalnym. I łatwo to wytłumaczyć, bo prawdziwe zabiegi na rzecz czystego powietrza to działania, których ta władza wystrzega się jak diabeł święconej wody. By zrobić coś naprawdę, trzeba naruszyć tyle jednostkowych interesów, że cała polityka klepania wszystkich po plecach rozsypałaby się jak domek z kart.

Sprawdzanie czym się pali w przydomowych piecach budzi natychmiast elektorat socjalny z ukochanym argumentem populistów pt. „A co mamy zamarznąć?” Promocja tanich podłączeń do sieci ciepłowniczej, w każdym wariancie zostanie zbombardowana przez ciepłownicze lobby, które woli mieć do zarządzania raczej sieć mniejszą niż większą, z którą tylko kłopoty. Fotowoltaika i inne niekonwencjonalne źródła energii rozbijają się zaś o urzędniczy brak kompetencji.
Wreszcie ruch samochodowy, równe kopciuchom źródło złego powietrza. Tu lista zaniechań wynikających z nieuctwa jest równie długa.
Obwodnica niedługo będzie już miała dwa lata. Czy coś realnie się w mieście zmieniło? Nie wiadomo, bo zapewne nikt przez te długie miesiące nie pokusił się o jakąkolwiek analizę. Czy dotychczasowy układ ulic, organizacja ruchu nie powinna w jakiś sposób zostać dostosowana do nowych realiów? Czy ktoś w ogóle o takich badaniach pomyślał? Przecież dzisiejszy układ ulic to spadek po znakomitej pamięci prezydencie Kruszyńskim. Nic się od tego czasu nie zmieniło? Doprawdy?

Czy ktokolwiek pomyślał o ograniczeniu ruchu w śródmieściu? Czy też z obawy o wrzaski („miasto umiera” – czy ktoś tę akcję pamięta?) jakiś urzędowy ważniak uwierzył w miejską legendę o kupujących samochodach.

Czy ktoś przeanalizował jaki wpływ na ruch samochodowy miało wprowadzenie nowych autobusów? Bo przecież zamiana kopcącego diesla na czystego elektryka to w skali miasta zmiana pomijalna statystycznie.
I tak właśnie jest, masa drobiazgów składa się na obraz komunikacyjnego i środowiskowego chaosu, gdzie wszystkie gadżety służą wyłącznie promocji coraz szerszego domu panującego, a konsekwentna obrona środowiska nie obejmuje miejskich spółek, w których służbowe samochody (diesle?) przysługują już nie tylko członkom zarządu…