728 x 90

Cztery lata po katastrofie w Jankowie Przygodzkim…

Cztery lata po katastrofie w Jankowie Przygodzkim…

Po czterech latach od katastrofy w Jankowie Przygodzkim prokuratura stawia zarzuty inżynierowi odpowiedzialnemu za budowę nowej nitki gazociągu.
W pożarze gazociągu w Jankowie Przygodzkim pod Ostrowem Wielkopolskim zginęło w listopadzie 2013 r. dwóch robotników, a 14 osób zostało rannych (doznali oparzeń pierwszego i drugiego stopnia). Spłonęło dziesięć domów i dwa budynki gospodarcze. Straty oszacowano na 10 mln zł.

Kilka domów i budynków gospodarczych zajęło się ogniem w jednej chwili. Do pożaru doszło podczas budowy nowej nitki gazociągu, ale zapalił się gaz ze starej nitki położonej kilka metrów obok.

Nadzór budowlany ustalił, że ziemię z wykopu pod nowy gazociąg odkładano na zbyt wysokich hałdach. Ziemia osunęła się na stary gazociąg, doprowadzając do pęknięcia rury i wycieku gazu. Potem nastąpił zapłon. Potwierdzają to ogłoszone kilka dni temu ustalenia prokuratury.
– Hałda była wysoka na cztery metry, choć dopuszczalna wysokość to dwa metry. Ziemię składowano w pasie montażowym nad istniejącym gazociągiem, za blisko krawędzi wykopu, czego skutkiem było niebezpieczne oddziaływanie na podłoże i gazociąg – wyjaśnia prokuratura.

Śledczy postawili zarzuty inżynierowi nadzorującemu budowę nowego gazociągu. Ma odpowiadać za „nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego zdrowiu i życiu wielu osób oraz zniszczenie mienia”. ten nie przyznał się do winy, odmówił składania wyjaśnień.

Prokuratura rozważała też, czy do pożaru nie przyczyniła się zbyt mała odległość zabudowań od starej nitki gazociągu. Doszła jednak do wniosku, że wskazanie jednej przyczyny zapłonu nie jest możliwe. W przesłanym do poznańkiej GW oświadczeniu czytamy, że „mogło do niego dojść zarówno w wyniku działania maszyn budowlanych, jak również powstania źródła w wyniku zapalenia papierosa, bądź z innych źródeł”.Ale to nie koniec wątpliwości. Stan gazociągu w Jankowie budził wątpliwości już w latach 70. Tylko w pierwszym roku po budowie wykonano na nim 12 napraw. W kolejnych latach dwie. W 2007 r. gazociąg przejęła państwowa spółka Gaz-System. Według jej oświadczeń od tego czasu awarii nie było.

Po katastrofie fragmenty rur pobrano jednak do badań. Okazało się, że były ze sobą niewłaściwie zespawane. Według nadzoru budowlanego była to wina starej technologii i fuszerki robotników z PRL. Pod naporem ziemi jeden ze spawów pękł.

Nadzór budowlany uznał to za jedną z dwóch przyczyn katastrofy – oprócz składowania ziemi na zbyt wysokiej hałdzie. Firma Gaz-System się z tym nie zgadzała. Podnosiła, że pod takim naporem ziemi pękłby każdy spaw.

Prokuratura stanęła po stronie państwowej spółki, bo nie dopatrzyła się w złym spawie przyczyny katastrofy. Według śledczych gdyby nie błędy w składowaniu ziemi z wykopu, do pęknięcia spawu po prostu by nie doszło. Prokuratura nie wyjaśnia jednak, czy gdyby spaw był wykonany prawidłowo, wytrzymałby napór ziemi.

Więcej tutaj