728 x 90

Cuchnący fetorek kołtuństwa w „Przyjaznym” Ostrowie

Cuchnący fetorek kołtuństwa w „Przyjaznym” Ostrowie

Ten cudzysłów to wcale nie błąd, taki ów rządzący Ostrów przyjazny jak wielkopolski pod rządami kamaryli Beaty Klimek.
Fetorek unosi się nad tą władzą od dłuższego czasu. Tym razem poczuli go ci mieszkańcy Ostrowa, którzy liczyli na pomoc swojego samorządu w finansowaniu procedury invitro.
Koalicyjny walec rozjechał ten wniosek do spółki z zupełnie niekoalicyjny klubem Prawa i Sprawiedliwości. Trochę to pewnie było jak z Frankiem Sinatrą. Wybitny ten artysta spytany dlaczego śpiewa tak cicho, odpowiedział: Bo umiem. Beata Klimek i jej kamaryla pytani o odrzucenie przyjaznej i skutecznej procedury odpowiedzą zapewne. Bo możemy.
Może również szybkostrzelny prezes Musialski zamalowywać wrażą mu tęczę, może Beata Klimek faszystowski ściek paskudzący ostrowski ulice mielić w swym propagandowym młynku. Mogą ci wszyscy członkowie – pożal się Boże – ugrupowania rządzącego wypierać się własnych podpisów i czynić wiele, wiele rzeczy, za które wstydzić się powinni. Powinni, gdy zdolni byli ów wstyd odczuwać. Wielu z nich ma przecież lewicowe (podobno postępowe) korzenie, sama Prezydent przecież z lewicy wiedzie swe korzenie.
Gdy przychodzi jednak do prawdziwej próby, gdy powiedzieć trzeba tak albo nie, owe zające chowają się trwożnie za krzakiem. Kołtun z nich wyłazi i żałosny wąsacz co to „panie dzieju” tych pedałów to by…
Takiej oto władzy dochowaliśmy się po trzydziestu latach praktykowania samorządu w Ostrowie (wciąż jeszcze Wielkopolskim)