Rrum rbrum – wrzeszczał Myszkin przesuwając po biurku model motocykla; brum brum – odpowiadała z drugiej strony Królowa odpychając swój modelik. Przygotowania do wielkiego wyścigu trwały w najlepsze.
– Ktoś zszeszycił mój schowaczek – narzekał Myszkin
– Coooo??? – Królowa znów żałowała, że przed nominacją nie sprawdziła jak z polszczyzną radzi sobie Myszkin – jaki schowaczek?
– no do wyścigowania podpisowców – Myszkin już nie mógł się doczekać wielkiego wyścigu, od dzieciństwa marzył, by zostać prawdziwym motocyklistą, a teraz dzięki Smerdajajecznemu, który wychodził mu u Królowej nominację, mógł choć z bliska dotknąć ich błyszczących skór i bez sromoty o autograf poprosić.
Książęca kasa wszak znów mocno naruszona została, co heroldowie dworscy łacno jako wielki sukces władzy przedstawiać jęli. Mimo heroldzich krzyków lud słabo garnął się, by owo igrzysko oglądać, aż Królowa na swej twarzoksiążce musiała krzyczeć do ludu by ten bilety kupować zaczął. Wszak gdyby lud nie przyszedł sromota byłaby daleko poza granicami królestwa. Teleskopia i puste trybuny? No tego nawet główny herold Makowiec by nie wytłumaczył.
I tak to szło, worki dukatów na linoskoczków, motocyklistów i innych podskakiewiczów, woreczki na rajców i ich ulubieńców. Nie dziwota, że gdy zimą lud zacznie w piecach palić, smrodem i smogiem miasto przykryte będzie, bo na nowe piece już dukatów nie wystarczy.