728 x 90

Bez absolutorium dla Beaty Klimek

<font color=red>Bez absolutorium dla Beaty Klimek</font>

Beata Klimek, nieszczęsna prezydent Ostrowa nie dostała absolutorium za rok 2017. Ten czysto techniczny komunikat w najmniejszym stopniu nie oddaje przykrej sytuacji w jakiej znalazło się nasze miasto.

Zamieszanie z halą sportową, fatalna fotowoltaika, nieudolne i kłótliwe rządy, wreszcie absolutny brak komunikacji z Radą to tylko niektóre fragmenty większej całości.
Przypomnijmy sobie tylko głośne i niegramatyczne zapowiedzi końca bizancjum w spółkach komunalnych. Trudno było co prawda powiedzieć na czym owo bizancjum miało polegać, ale dane o zarobkach w zarządach jakie podał sam urząd każą wierzyć, ze owo bizancjum wcale się nie skończyło, ale zyskało nowy wymiar. Krótko mówiąc, albo było propagandową zmyłą, albo…
Kto jeszcze pamięta ów audyt w spółkach komunalnych. Miał wykazać jakieś wielkie nieprawidłowości. Okazał się mokrym kapiszonem, a zarzuty równie prawdziwe jak to, co spotkało Sylwię i Piotra Nowickich opluskwionych z najważniejszej miejskiej trybuny, później zaś nie mogących się doprosić prawidłowego ogłoszenia prawomocnego wyroku.
Nie ma co, bardzo prawomocna jest ta żałosna władza.
Cały ten nierządny czerep rubaszny skupiony jest wyłącznie na celebrowaniu samego siebie. To temu służą wszystkie te dęte wyróżnienia, wszystkie te charyzmaty, terazpolski, liderzy, pionierzy i górnicy i hutnicy. „Tara ram, tara ram wróg nie wydrze pieśni nam” – zdają się śpiewać urzędowi propagandziści od siedmiu boleści i takiej samej ilości porzucony tematów.
Kto dziś pamięta o smartcity, zatrzymanym zdaje się na poziomie tablic błyszczących na niektórych przystankach, gdzie jedwabny szlak i chińscy inwestorzy? No gdzie?
Gdzie wiele innych rozdętych w propagandowym szturmowcu przedsięwzięć, których jedynym sensem była publikacja kolejnych zdjęć prezydent Klimek.
Nadchodzące wybory będą znacznie ważniejsze niż wszystkie dotychczasowe, bo albo wyrwiemy miasto z czteroletniego stuporu, albo skażemy się na wieloletnie oglądanie pleców sąsiadów.
na zdjęciu zwisający plakat obok wyrżniętego drzewa – alegoria mijających (oby jak najszybciej) czterech lat