– Gdzie mój loczek do ciężkiej cholery – Lisek był naprawdę wściekły – nie dość że obcy rajcy pragnęli go z fukncyj złożyć, to jeszcze w dworskim merkuriuszu jego konterfekt był niekompletny. – To chwosty zdradzieckie – krzyczał bez żenady, tak głośno że w całym dworze drżały okna i -stoliki dworzan. Herold Kołacz chodził tą sprawą ciężko strapiony, wiedział bowiem czyja głowa spadnie, gdy tylko Królowa wróci z kolejnego wojażu.
Lisek popłakując miął w dłoni odbitkę Merkuriusza, nie dość że koafiura nie przypominała kunsztownych loczków, jakie co rano kunsztownie przed źrzadłem układał. – Ach gdyby to były dawne czasy, już dawno wymierzył był arkabuz w jakąś mordę zdradziecką.
– Królowo, kto to sprawił? – obrazek w merkuriuszu palił go w oczy. Królowa nie była jednak w nastroju do wyjaśnień.
– Czy ty nie widzisz barania głowo, że za chwilę stołek ci spod sempiterny wyciągną? – Nie widzisz, że zdrada i sromota zewsząd wychodzą, że rajcy to zdrajcy, a cały dwór trzęsie się jak galareta?
Lisek otrząsnął się jak gamrat dopadły przez zazdrosnego męża. Już wiedział co zrobi.
Zwołał heroldów i płacząc opowiedział, że sam swój urząd składa, że sam się odwołał a rajcowie cmoknąć go mogą, w tę część spod której chcą mu stołek wyciągać.
– A to zuch!, co za koncept – Królowa nie posiadała się z radości – teraz niech wszystkie się tak absztychują! A te tłuki co mnie nie lubią niech same zostaną. Nie powiedziała wszak kto będzie księstwem wtedy zawiadował, ale kto by się takim szczegółem zajmował. Wynagrodzenie królewskie wszak bez zmian pozostało.