Spada nam z piedestału jedna lokalna gwiazdeczka, oj będzie bolało. Przyjaźnie traktowany przez władze miasta klub o szumnej i swojsko brzmiącej nazwie One Team okazuje się powoli One Way Ticket Teamem.
Suto wyposażona w miejskie pieniądze organizacja raz już „wypromowała” markę Ostrów Wielkopolski stanowczo odmawiając posprzątania bałaganu jaki pozostawiły po sobie zawodniczki na jednym z wyjazdów.
Teraz promocyjna działalność klubu, gdzie wciąż snuje się duch znanej Prokuratowi radnej W. nabiera nowych kolorów. Oto w terminarzu przy nazwie One Team Ostrów Wielkopolski już dwa razy (w różnych rozgrywkach) pojawiły się literki wo. i mało koszykarski wynik 0-20. Cóż znaczą owe literki i cyfry? Znaczą tyle, że miejskich pieniędzy nie wystarczyło, by dwa zespoły rozegrały swe mecze. Jeden z nich był na wyjeździe, drugi za to w Ostrowie.
O owych osiągnięciach można dowiedzieć się i owszem ze strony koszykarskiego związku. Jak bez trudu można się domyśleć, oba promocyjne sukcesy nie zasłużyły na zainteresowanie żadnego z ostrowskich mediów, tyle miejsca zawsze poświęcających sportowi na różnych poziomach.
Jakiegoś wyjaśnienia może dostarczyć za to komunikat jaki sam „klub” z siebie wydalił. Otóż proszę państwa, pompowany miejskimi pieniędzmi klub „nie ma sali”
Tak oto brzmi ów komunikat
Nasza drużyna na kolejne już terminy, tym razem narzucone przez WZKosz nie może się zgodzić, gdyż nie posiada już dostępu do sali do końca 2017 roku.
Dwa walkowery w tak krótkim czasie to spore osiągnięcie, bynajmniej nie promocyjne. Snujący się wokół klubu duch radnej sprawi zapewne, że nikomu w Urzędzie zarządzanym przez polityczną koleżankę nie przyjdzie do głowy zapytać, gdzie podziała się miejska kasa i skąd owe dwa walkowery.
Może jednak zapyta o to ktoś z OZC? Wszak logo tej potrzebującej – bez wątpienia – ogólnopolskiej reklamy spółki – można było zobaczyć na strojach owego przyjaznego „krewnym i znajomym królika” klubu.